piątek, 24 września 2010

kropka nad i

Sezon grillowy się kończy, słoneczka już ostatnie podrygi i chociaż dziś wyjątkowo ciepło (21 stopni!!) to czuć jesień. Przez to, że coraz ciemniej i zimniej, człowiek ciągle zmęczony i jakoś tak nic się nie chce. Markotna jestem, wszystko mnie drażni. Na spadek formy i energii najlepiej robi sałatka. Tak - sałatka właśnie, bo świeże i chrupiące warzywa to zastrzyk witamin, ale i przypomnienie lata. Teściowie robili grilla w niedzielę, a my z ukochanym w poniedziałek dojadaliśmy resztki. Do tego szybka sałatka - kolorowe papryki, pomidor, cebula i feta. Oliwek nie było. Humor się poprawił.

niedziela, 19 września 2010

naszego powszedniego...

Babcia zrobiła mi prawdziwą przyjemność i gdy wstałam na śniadanko czekał już na mnie przepyszny ciemny chleb. Z orzechami, rodzynkami i ze śliwką. Z wierzchu posypany sezamem. Niemalże przeładowany składnikami. Niesamowicie syty i chrupiący Świetny na słodko, ale pasuje też do kontrastujących - słonych smaków. Idealny początek dnia!


środa, 15 września 2010

gulasz lenia :)

Dzisiaj praca w domu - pisanie. Pewnie nikogo to nie zdziwi, ale przyjazny sąsiad wierci i stuka już od rana, a konkretnie od chwili, gdy usiadłam przy komputerze. Aż się ciśnie na usta cytat z "Dnia Świra". Skoro i tak skupić się nie można postanowiłam pogotować. Miało być lekko i neutralnie dla sfatygowanego po niedzielnym maratonie u babci (gołąbki, pierogi z kapustą, ciasta) żołądka. Miało... ale przypomniałam sobie, że z Budapesztu przywiozłam gulaszowy niezbędnik zawierający: ostrą paprykę w przepięknym woreczku, małą buteleczkę paprykowej wódki no i Gulyaskrem - czarodziejską tubkę z paprykową pastą. Po wołowinę nie chciało mi się iść - zimno, pada, no i pan tak przepięknie wierci. Improwizowałam. Miałam kurczaka, paprykę selera naciowego i marchewkę.Wszystko wylądowało w garnku razem z Gulyaskremem i ostrą papryką. A ugotowane na ryżu. Ostrrre! Dobre! Teraz może nawet coś popracuję... :)


nie baw się jedzeniem!!!! :)


wtorek, 14 września 2010

figi

Jeszcze jeden smak z wakacji. Nie fioletowe, a zielone - bałkańskie. Mocno dojrzałe, słodkie i cierpkie. Chciałam dowieźć do domu, podać z kozim serem i pistacjami, albo zapiekane na słodko. Nie dowiozłam. Zjedliśmy w samochodzie. Zostały zdjęcia :)

burek

Nie - nie pies, a fast food. Fast food specyficzny - smaczny, soczysty, skromny i niewyględny. Swój pierwszy burek zjadłam nocą w Sarajewie. Zmęczeni po całodziennej podróży spacerowaliśmy po starym mieście. Wokół mrowie ludzi i muezin nawołujący wiernych na modlitwę. W siatce zakupione na straganie figi, a w ręce kupiony w specjalnym sklepie: Burekdżinicy - burek - ciepły zawijas z ciasta francuskiego nadziewany albo mięsem albo przyprawionym na ostro białym serem. Żałuję, że nie kupiłam więcej, że nie przywiozłam do domu. Tęsknię za tym smakiem. Jak to się dzieje, że przy naszym zamiłowaniu do fast foodów i kebabie na każdym rogu, nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, żeby w Polsce otworzyć Burekdżinicę?

najlepsza sałatka świata


Sałatka dla niegrzecznych dziewczynek podawana w kawiarni "Między Nami". Grillowana wołowina, czerwona cebula, seler naciowy i piekiellllnie ostry sos cytrynowo-chilli. Dosłownie wypala usta, a mimo to nie można powstrzymać się przed kolejnym kęsem. Już dawno nie jadłam czegoś tak świeżego i lekkiego w smaku a jednocześnie tak sycącego. Idealne połączenie!