wtorek, 28 grudnia 2010

to nie było nic pysznego...

jakiś czas temu pisałam o przepysznym kurczaku w boczku ze stołecznej restauracji Bordo. Zachęcona tym przepysznym daniem postanowiłam umówić się tam z przyjaciółką na obiad i skosztować czegoś jeszcze. Tym razem niestety srogo się zawiodłam. Powiem więcej - czegoś tak paskudnego nie jadłam od bardzo dawna!!! Kurczak w winie z pesto z rukoli i puree z dyni. Przyznacie sami, że brzmi świetnie. Pomna mojej własnej i - nieskromnie powiem - bardzo udanej wersji kurczaka w winie (patrz niżej) postanowiłam spróbować lokalnej. Skusiło mnie również puree z dyni - wreszcie coś poza nudnymi ziemniakami, ciekawa byłam też jak połączą się smaki dyni, wina i pesto.

Zaproponowane mi danie, owszem, prezentowało się nieźle:


Ale smak, o chryste!, coś skandalicznego. Puree z dyni zdecydowanie nie było puree i zdaje się nawet koło dyni nie leżało! Były to zwykłe zwykłe tłuczone ziemniaki tyle, że uformowane w owal dla efektu i zabarwione na pomarańczowo. Na tym niestety nie koniec! Kurczak w winie to raczej kurczak w kwasie! Nie wiem jakim cudem kucharzowi udało się aż tak skwasić sos, ale zasłużył tym na miejsce w finale Mam Talent.  Zapewne tajemnica leży w marynowanych plasterkach czosnku, których w sosie znalazło się dobre pół słoiczka - jak zgaduję razem z kwaśną octową zalewą! A wino, które miało stanowić podstawę sosu musiał chyba wcześniej wypić kucharz - skoro doprowadził do czegoś takiego. Jednym słowem - KOSZMAR!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz