środa, 9 marca 2011

strajk włoski

W pracy postanowiłam zastosować "strajk włoski", czy też raczej pewną na jego temat wariację. Nie robię nic ponad moje obowiązki, nie zajmuję się już 10 rzeczami na raz i kategorycznie odmawiam siedzenia w firmie codziennie do 20 - 21! Nie! Od dziś wychodzę o 16! Tak jak w umowie!

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ dzięki "strajkowi" miałam dziś szansę ugotować wreszcie dobry obiad (swoją drogą już nie mogłam patrzeć jak Michał codziennie je w Maku albo zamawia pizzę - zgroza!). W ramach rekompensaty za śmieciowe obiady dziś podałam: kurczaka faszerowanego szpinakiem i serem w panierce z płatków migdałowych i pieczone ziemniaczki w ostrych przyprawach.


Związek znowu kwitnie! :) Zachwycony Michał nawet pozmywał! :)


Strajki zdecydowanie polecam! :)

2 komentarze:

  1. Ja tak trochę w innym temacie. Masz może jakiś fajny przepis na pastę z mango?

    OdpowiedzUsuń
  2. pizza i mac! dawny suchy powraca! ;)
    a kurczak wyglada super

    OdpowiedzUsuń