poniedziałek, 18 października 2010

Weselmy się!

W Sandomierzu mają piękną bazylikę i całkiem przeciętne domy weselne. To nie zarzut. Dobrze mieć poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo: rosół czy flaki? Na drugie pierś kurczaka z plastrem ananasa. Na stole śledzik, sałatka tradycyjna, szynka, jakieś ciasta. W rogu sali wiejski stół ze smalcem i kiełbasą. Kapela trochę pogra i "idzie na jednego".
Młodzi, nie żałowali dobrej wódeczki. Dobrej w sensie marki, ale również smaku - mało ostra, w zabawnej butelce i wyjątkowo bezkacowa, chociaż spożycie znacznie przekroczyło moją normę.
Już dawno się tak fajnie nie bawiłam, ciesząc się beztroskim "nicnierobieniem" przy zastawionym stole, poznając masę zaskakujących ludzi. Wszyscy się do siebie uśmiechali. Nie było pieniaczy, ani tych którzy upijają się "na smutno". Nikt nikomu nie dał w gębę, nikt nie zrobił sceny, nikt się spektakularnie nie wywalił. I wbrew pozorom wcale tego nie brakowało!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz