Staramy się, a właściwie to Michał się stara, nie jeść w piątek mięsa. Ale ryba jest taaaakaaa nudna... Oprócz łososia i tuńczyka wszystkie smakują z grubsza tak samo! Co tu zobić, co tu zrobić? Czuję frustrację, dlatego wymyśliłam rybne placuszki. Do tego szpinak z sosem z czterech serów i gotowane ziemniaczki. Plus podanie, jak z "tych", modnych restauracji i już mi lepiej :)
Przepis:
Składniki:
fyba biała, filet - 4 kostki (tylko błagam - nie panga!)
czerwona cebula
szczypior
2 jajka
bułka tarta (ja starłam sama starą bagietkę)
szpinak w liściach (może być mrożony)
śmietana
sery różne (w moim przypadku były to: mimolette, pirenejski, gorgonzola i kozi - resztki po wieczorze z winem)
ziemniaki (najlepiej nieduże, "młode")
Rybę rozmrażamy i miksujemy razem z jajkami na gładką masę. Dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę oraz szczypiorek. Dosypujemy bułki tartej "na oko", aż masa będzie wystarczająco zwarta, by nie rozlewać się po patelni. Doprawiamy według uznania - u mnie sól, pieprz i odrobina curry. Smażymy na oliwie niewielkie kotleciki/placuszki.
Szpinak wrzucamy do garnka na oliwę, podsmażamy chwilę i dodajemy śmietanę. Gotujemy do miękkości. Pod koniec gotowania dodajemy do sosu starte na drobnej tarce sery i mieszamy aż się rozpuszczą.
Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Voilà!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz